czwartek, 14 kwietnia 2022

Ma to chronić przed niechcianymi spojrzeniami na intymny moment mężczyzny


Następnie rozpoczyna się najbardziej skomplikowana i chyba najbardziej nieprzyjemna część diagnostyki: badanie ultrasonograficzne tkanki erekcyjnej lub, jak nazywają to lekarze, badanie farmakoduplex. Jest na to specjalny pokój. Na zewnątrz na drzwiach wisi kartka z ostrzeżeniem: "Egzamin w toku. Prosimy o nie wchodzenie do środka, chyba że zostaniemy o to wyraźnie poproszeni." Ma to chronić przed niechcianymi spojrzeniami na intymny moment mężczyzny. Teraz pacjent musi opuścić spodnie. Lekarz wstrzykuje lek bezpośrednio do trzonu penisa, co natychmiast wywołuje erekcję. "Zastrzyku prawie w ogóle się nie zauważa" - mówi z ulgą Horst Walther. Dzieje się tak dlatego, że w trzonie penisa biegnie tylko kilka nerwów. Niedługo potem Walther leży na kozetce egzaminacyjnej. Ma erekcję - a wokół niego stoi trzech lekarzy, którzy zadają pytania, przytrzymują głowicę ultrasonografu przy członku, komentują migoczące obrazy na monitorze. "Znaczny przepływ krwi, dobrze wypełnione ciała jamiste". W takich okolicznościach pewnie niewielu mężczyzn byłoby pobudzonych. Nie ma też Horsta Walthera. To tylko narkotyk zmusza krew do jego penisa. W walizce na instrumenty andrologiczne zmieściłoby się jeszcze więcej ciekawych urządzeń, na przykład Rigiscan. Wykorzystuje to dwa czujniki w kształcie pierścienia nad penisem, aby zmierzyć siłę i częstotliwość nocnych erekcji. Ale to już nie jest konieczne w przypadku Horsta Walthera, wnioski są już jasne. Gdyby istniał problem fizyczny, to nawet zastrzyk nie mógłby wymusić takiej reakcji. "Wszystko jest w porządku, panie Walther", mówi główny lekarz Harth. "Powinniśmy się umówić na kolejną rozmowę". To sprawia, że Walther jest jednym z wielu mężczyzn, dla których problemy z potencją mają charakter psychologiczny. Problemy z bliskością-dystansem w partnerstwie, na przykład wczesne doświadczenia nadużyć, depresja, lęk przed porażką i wiele innych rzeczy, które mogą dołować człowieka, są zwykle przyczyną. Jednak większość z nich pod żadnym pozorem nie chce o tym mówić. "Organicznie wszystko jest zdrowe, to zmusza cię do ponownego przemyślenia" - mówi Harth. Ale nie tylko skrzynka z narzędziami do diagnostyki jest już dobrze wypełniona, ale także ta z opcjami terapii (LINK). W najlepszym tego słowa znaczeniu: zwalczanie objawów bez eliminacji przyczyny. To może być decydujący krok w wyrwaniu się z błędnego koła strachu przed porażką i faktycznej porażki. Jeśli możesz polegać na pigułce, czopku lub zastrzyku, aby "znów się podnieść", nie zwracasz już uwagi na własnego penisa, ale na to, co naprawdę definiuje związek: zdolność do zaangażowania się w siebie. "Twardość penisa nie jest miernikiem dobrego partnerstwa" - mówi Wolfgang Harth. I dokonał, zapewne zupełnie niezamierzenie, dwuznacznego przecież żartu.